Kupujemy je na potęgę, wyglądają swojsko, ale ich skład to horror. Ekspertka ostrzega!

Dodano:
Rodzina podczas zakupów Źródło: Freepik
Mają swojskie nazwy i kuszący wygląd. Obiecują wspaniały smak oraz wysoką jakość. Wystarczy jednak przeczytać ich etykietę, by zrozumieć, że to dietetyczne „horrory” w ładnym opakowaniu.

Wydaje się, że znamy te produkty od zawsze. Wkładamy je do koszyka niemal odruchowo, ze względu na ładne opakowanie, znaną markę czy swojsko brzmiącą nazwę. Na ich etykiety zerkamy rzadko. A szkoda. Wystarczy bowiem krótki rzut oka na składy, by przekonać się, że te tradycyjne, proste produkty zawierają nierzadko całą „tablicę Mendelejewa”. Przypominają gotowe zestawy na halloween w kuchni. Potrafią naprawdę przerazić. Przed ich zakupem przestrzega Agnieszka Pocztarska, twórczyni profilu Czytamy Etykiety.

Jakie produkty straszą składem?

Pierwsza pozycja na liście produktów z przerażającym składem należy do szynki morlińskiej wędzonej marki Morliny. Na pierwszy rzut oka wygląda niczym tradycyjna domowa wędlina. Ale gdy spojrzymy na etykietę, czar pryska. Mięso stanowi jedynie 70 procent produktu. Drugie miejsce w składzie zajmuje woda, a trzecie – sól. Pojawiają się w nim też trifosforany, wzmacniacze smaku, substancje zagęszczające i konserwujące – karagen oraz azotyn sodu, które jak dowodzą przeprowadzone badania mogą poważnie szkodzić zdrowiu, zwłaszcza gdy są spożywane w nadmiarze.

Bardzo dużo zbędnych dodatków, a mało mięsa. Takich produktów lepiej unikać. Jest tu między innymi karagen, który może niekorzystnie wpływać na zdrowie naszych jelit oraz zupełnie zbędny wzmacniacz smaku. Strasznie niska jakość! – podkreśla ekspertka w opublikowanym materiale.

Kolejny odradzanym wyborem żywieniowym jest Osełka. Do złudzenia przypomina masło, ale tak naprawdę to miks tłuszczowy do smarowania pieczywa. Dominuje w nim rafinowany olej palmowy. Dostarcza bardzo dużych ilości tłuszczów nasyconych. Ich nadmiar w diecie wywiera niezwykle negatywny wpływ na organizm. Podnosi poziom „złego cholesterolu” i sprzyja występowaniu wielu różnych schorzeń, takich jak na przykład miażdżyca, zawał serca, udar mózgu czy choroby nowotworowe „Ten produkt straszy już od pierwszego składnika – czyli od oleju palmowego! Mam nadzieję, że nikt nie wziął go przez pomyłkę, bo smarowanie kanapek olejem palmowym zdecydowanie nie wyjdzie na dobre” – apeluje Agnieszka Pocztarska.

Czego jeszcze lepiej nie kupować?

Specjalistka radzi, by unikać również cappuccina proteinowego o smaku waniliowym marki Mokate. Kawa stanowi jedynie kilka procent składu, a cukier – sześćdziesiąt. To „bomba” węglowodanów prostych. Szybko podnosi poziom glukozy we krwi. Sprzyja napadom niekontrolowanego głodu i przybieraniu na wadze.

„To zdecydowanie strasznie słaby chwyt marketingowy! Cappuccino proteinowe, które w porcji 20 gramów dostarcza jedynie 2,8 g białka, a przy tym aż 12 gramów cukrów prostych – czyli 4 razy więcej cukru niż białka. Dodatkowo mamy tutaj tylko 5% kawy”– zaznacza ekspertka.

Źródło: Czytamy Etykiety
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...