Mijakoska: Już siedmioletnie dzieci zastanawiają się, czy są wystarczająco szczupłe. To często wina rodziców

Mijakoska: Już siedmioletnie dzieci zastanawiają się, czy są wystarczająco szczupłe. To często wina rodziców

Dodano: 

Jakie skutki może mieć zmuszanie dziecka do jedzenia? Rodzice stosują różne chwyty: „Dzieci w Afryce nie mają co jeść”, „Jeszcze łyżkę za mamusię”, „Nie odejdziesz od stołu zanim talerz nie będzie pusty”.

Te chwyty to przekonania rodziców, którymi sami byli karmieni w dzieciństwie, jest to przykład manipulacji i zastraszania dzieci, które bezgranicznie wierzą i ufają swoim kochanym rodzicom.

Zdrowego dziecka nie ma potrzeby zmuszać do jedzenia, zawsze zje tyle, ile potrzebuje. Jedyne o co ma zadbać rodzic, to o wysokiej jakości, smaczne, dostosowane do wieku i upodobań dziecka pożywienie. Ważne jest nie tylko to ile dziecko je, ale czy rośnie, czy dobrze się rozwija, czy ma dużo energii i chęci do życia.

Ale jednak zmuszamy je.

Zmuszając dzieci do jedzenia rodzic powinien siebie zapytać: po co to robi. Tam gdzie jest przymus i powinność nie ma miłości. Rodzice zmuszają do jedzenia dzieci po to, by jadły wystarczająco dużo, by były zdrowe i miały energię do działania. Paradoks polega na tym, że dzieci poddane takim metodom karmienia mogą reagować na dwa sposoby. Jedne jedzą za dużo, by mama była zadowolona, drugie jedzą coraz mniej. Dlatego niezmiernie ważne jest obserwowanie dzieci, bo poprzez swoje zachowania zawsze coś komunikują rodzicom. Każdy brak reakcji ze strony rodziców będzie budził frustrację i zwątpienie w siebie.

Ważny jest też styl jedzenia, by sprawdzić jak zachowujemy się w trakcie posiłków, jaka jest atmosfera przy stole warto odpowiedzieć na kilka pytań:

  • czy jemy razem z dziećmi spokojnie czy w pośpiechu?
  • czy jedząc stoimy a dziecko siedzi?
  • czy przeżuwamy każdy kęs co najmniej 2-4 razy, czy go połykamy?
  • czy mówimy dziecku pośpiesz się, jedz szybciej?
  • czy przy stole rozmawiamy, czy też oglądamy telewizor lub sprawdzamy portale społecznościowe?
  • czy przynajmniej jeden posiłek w tygodniu, nie uwzględniając weekendów, jemy wspólnie z dziećmi przy stole?
  • czy w weekendy jemy razem z całą rodziną przy stole co najmniej trzy posiłki?
  • czy do stołu siadamy z uśmiechem?

A jedzenie jako forma nagrody? Czym może skutkować?

Od razu mam pytanie: nagrody za co? Jedzenie jest podstawową potrzebą człowieka – musimy jeść, by żyć. W tym kontekście nagradzanie jedzeniem jest nieporozumieniem. To przecież manipulacja, po to by dziecko było „grzeczne” lub zjadło to, co chcemy i tyle, ile my chcemy, by nie płakało, nie robiło scen itd. Przecież to okropne, te dzieci, to prawdopodobnie moi przyszli pacjentki/pacjenci, niekoniecznie anorektycy czy bulimicy, ale mający poważny problem z prawidłowym postrzeganiem jedzenia. Będą się nieświadomie nim nagradzać i tyć lub chorować – do momentu aż na skutek terapii nie zauważą tej zależności i nie zaczną z nią świadomie pracować, ale to wcale nie jest takie łatwe potem odwrócić ten mechanizm. Nawet będąc na diecie nagradzamy się ciastkiem za to, że cały tydzień nie jedliśmy słodyczy, a po trudnej rozmowie nagradzamy się batonikiem, za to, że tak było ciężko, ale daliśmy radę. Ale tego nauczono nas już w dzieciństwie!

To strasznie – nie potrafimy nawet rozsądnie nagrodzić dziecka.

A przecież dzieci możemy nagradzać przytuleniem, wspólną zabawą, pójściem do teatru czy kina, nową książką, ale też wyjściem do dobrej restauracji, by poznać nowe smaki. Takie przykłady można mnożyć.

Czytaj też:
Hodowla małych liderów