– Ostatnio sama opuściłam kilka grup w mediach społecznościowych, w których promuje się jedzenie muchomorów, bo po prostu nie mogę tego czytać. Czy dyskusja na ten temat ma sens? Widzę tu bardzo ciekawy aspekt psychologiczno-socjologiczny. Widzę tu grupę odporną na przestrogi lekarzy, bo ona przecież „posiada wiedzę, której lekarz nie dosięga”. Tworzy się jakiś hermetyczny kult – mówi w rozmowie z „Wprost” Edyta Bodnar, zielarka kliniczna i terapeutka żywieniowa (członkini Irlandzkiego Rejestru Zielarzy i Terapeutów Żywieniowych, prowadzi w Irlandii własną praktykę zielarską).
Doniesienia o zatruciach to kwestia czasu
Bodnar przyznaje, że sama zastanawia się, dlaczego ludzie ryzykują, eksperymentując z muchomorem czerwonym.
– Z jednej strony, z pewnością malejące zaufanie do medycyny konwencjonalnej, zafascynowanie tą niekonwencjonalną, potrzeba poczucia, że posiada się jakąś tajemną moc, a z drugiej, łatwy dostęp do wątpliwej jakości wiedzy. Przy niemal każdym twierdzeniu, że muchomor czerwony jest grzybem trującym, błyskawicznie pojawiają się komentarze typu: „Jeśli myślisz, że to grzyb trujący, to mało wiesz”. Powiem wprost: zachęcanie do kupowania czy stosowania muchomora czerwonego jest po prostu niebezpieczne i nieodpowiedzialne – mówi.