Otyłość to tylko defekt kosmetyczny? Wiele osób wciąż tak uważa...
Niestety ten stereotyp cały czas zbiera żniwo. Musimy głośno i wyraźnie mówić, że otyłość to choroba przewlekła, która nieleczona zabija – a nie mankament kosmetyczny. Dodatkowo jest to bardzo podstępna choroba, ponieważ na pierwszym etapie rozwoju nie daje dolegliwości bólowych, a wręcz dochodzi do wzmocnienia nieprawidłowych zachowań żywieniowych poprzez aktywację układu nagrody i odczuwaną przyjemność podczas jedzenia. Natomiast gdy choroba się rozwinie, pustoszy organizm. Dlatego nie należy się jej wstydzić, odchudzać, lecz skutecznie leczyć.
Otyłość ma wpływ nie tylko na zdrowie fizyczne. Jakie są jej skutki dla psychiki chorego?
Badania naukowe dostarczają twardych dowodów na negatywne konsekwencje otyłości w sferze psychicznej. Choroba związana jest z niską samooceną, obniżonym nastrojem, pogorszeniem funkcji poznawczych, trudnościami w kontrolowaniu emocji czy wycofywaniem się z pełnienia ról społecznych.
Czy w ogóle jest możliwe, by otyłość nie obniżała samooceny? Można odnieść czasem takie wrażenie, ale może to tylko taki mechanizm obronny?
Z mojego doświadczenia w pracy z pacjentami wynika, że pod uśmiechem często skrywa się ból, rozpacz i bezradność. Pozorna akceptacja siebie to rodzaj płaszcza ochronnego, pod którym chowa się nieszczęście.
Czy łatwo jest w Polsce chorować na otyłość?
Ze względu na brak świadomości związanej z chorobą otyłościową jej leczenie do tej pory było marginalizowane. Nie rozmawialiśmy o otyłości, nie było ośrodków ani specjalistów zajmujących się problemami pacjenta związanymi z nadmierną masą ciała. To na szczęście się zmienia. Coraz więcej mówimy o otyłości, edukujemy specjalistów z różnych dziedzin, by diagnozować tę chorobę już na wstępnych etapach jej rozwoju i leczyć jej przyczyny, a nie tylko objawy.
Dlaczego osoby chore na otyłość „od progu” budzą niechęć? To kwestia pierwszego wrażenia? Jakie łatki przykleja się osobie chorej na otyłość?
Dyskryminacja zaczyna się już w dzieciństwie. Badanie przeprowadzone z udziałem sześcioletnich dzieci wykazało, że kojarzyły one przymiotniki takie jak: leniwy, brudny, głupi i nieatrakcyjny znacznie częściej z sylwetką osób chorujących na otyłość niż z osobami z masą ciała w normie. Tak więc wciąż pokutuje przekonanie, że osoba chorująca na otyłość jest leniwa, brzydka, ma słabą wolę. Niestety to stereotypowe myślenie o osobach z otyłością wpływa na to, że pacjenci często w ten sposób postrzegają samych siebie, co nie pomaga, a wręcz odwleka i utrudnia leczenie.
Co sprawia, że winą za otyłość obarcza się osobę chorą? Czy tylko brak edukacji i społecznego uznania otyłości za chorobę?
Choroba nigdy nie jest winą pacjenta. Etiopatogeneza otyłości jest złożona, ale nigdzie nie jest powiedziane, że wina za rozwój choroby jest po stronie chorującego. Według mnie tego typu komentarze są bardzo krzywdzące. Wpędzanie pacjenta w poczucie winy nie pomoże mu i nie doda motywacji do zmiany. Zamiast szukania winnych energię tę przekierujmy na konkretne działania mające na celu wparcie pacjenta, edukację, modyfikację nieprawidłowych zachowań żywieniowych, co przełoży się na skuteczne leczenie.
Czy dyskryminacja z powodu choroby otyłościowej i stygmatyzacja nie powoduje czasem gorszych konsekwencji dla zdrowia chorego niż sama otyłość? Czy może doprowadzić nawet do prób samobójczych?
Ależ oczywiście, że tak. Negatywne postawy i napiętnowanie osób z nadmierną masą ciała pogłębiają ich cierpienie fizyczne i psychiczne. Ze względu na powszechne opinie chorzy na otyłość stają się mniej pewni swoich umiejętności potrzebnych do leczenia. Badania naukowe wykazują, że negatywne komunikaty typu: „schudnij, przecież chyba możesz mniej jeść”, „weź się za siebie”, „jak ty wyglądasz”, „spójrz na siebie” niestety nie motywują pacjentów do leczenia, a wręcz wpędzają ich w poczucie winy i osamotnienia, sprawiają, że czują się oni gorsi, bezwartościowi i bezradni. Prowadzi to do zwiększonego ryzyka depresji, a także myśli i zamiarów samobójczych.
Otyłość to choroba w Polsce praktycznie niediagnozowana i nieleczona. Czy stygmatyzacja ma w tym swój udział?
Myślę, że na ten stan ma wpływ wiele czynników. Niestety brak dyskusji na temat otyłości, możliwości jej leczenia oraz negatywne nastawienie społeczne powodują, że osoby chore na otyłość niechętnie szukają pomocy. Często podejmują próby odchudzania się na własną rękę, stosując „cudowne diety”, które zamiast dać spektakularny efekt, rozregulowują mechanizm głodu i sytości, prowadząc do niekontrolowanego jedzenia i efektu jo-jo. Badania wykazują, że tylko około 5 proc. osób podejmujących wysiłek redukcji wagi, realizuje cel. Pokazuje to, że proces leczenia jest niezwykle skomplikowany, wymaga skrupulatnej diagnozy mechanizmów, które doprowadziły do rozwoju choroby, a tym samym – ogromnych nakładów energii ze strony pacjenta i jego bliskich. Z tego powodu chory na otyłość powinien być nadzorowany przez interdyscyplinarne zespoły, w skład których będą wchodzili lekarz, psycholog, dietetyk czy fizjoterapeuta, a metoda leczenia powinna zostać indywidualnie dopasowana do pacjenta.
Czy mamy prawo zachęcać innych do diagnozowania i leczenia otyłości, czy to naruszenie granic? Jeśli mamy takie prawo, to jak powinniśmy to robić?
Według mnie jak najbardziej powinniśmy edukować i zachęcać różnych specjalistów do diagnozowania choroby otyłościowej i jej leczenia. Bardzo ważną rolę w tym procesie odgrywa lekarz rodzinny, internista, ponieważ jest to osoba, z którą pacjent ma najczęstszy kontakt i która już na wczesnym etapie rozwoju choroby może udzielić wsparcia bądź przekierować pacjenta do specjalisty zajmującego się leczeniem otyłości. Komunikacja z pacjentem powinna być empatyczna, pozbawiona oceniających komentarzy. Istotną formą pomocy dla chorych są także grupy wsparcia oraz wszelkie kampanie społeczne, które w sposób profesjonalny przedstawiają najistotniejsze aspekty związane z chorobą i jej leczeniem.
A jak te granice powinny wyglądać w wypadku lekarzy? Kobiety przestrzegają się np. przed ginekologami, którzy mówią pacjentce: Jak pani schudnie, to wszystkie pani problemy się rozwiążą. Czy lekarz ma prawo tak powiedzieć i zostawić z tym pacjentkę?
Dobrymi radami jest piekło wybrukowane. Pamiętajmy, że za diagnozą choroby otyłościowej kryje się chory człowiek, który potrzebuje wsparcia i pomocy. Zamiast mówić mu, co zrobić, skupmy się na tym, by instruować go, jak to zrobić. W większości przypadków pacjenci mają świadomość swoich problemów. W moich badaniach z udziałem pacjentów bariatrycznych 97 proc. z nich deklarowało, że wolałoby ważyć mniej niż obecnie. Tak więc chorzy wiedzą, że powinni zredukować wagę. Chorzy na otyłość potrzebują wsparcia, zrozumienia i pokierowania ich, jak mają wprowadzać zmiany w procesie leczenia. Jeśli lekarz nie czuje się kompetentny, by poinstruować pacjenta, w jaki sposób może modyfikować styl życia, to powinien przekazać mu informacje, gdzie może on uzyskać profesjonalną pomoc w leczeniu otyłości. Najlepiej, gdyby go skierował do ośrodka specjalizującego się w leczeniu otyłości, gdzie pacjent będzie pod opieką multidyscyplinarnego zespołu i otrzyma indywidualny plan leczenia. Niestety takich ośrodków jest jeszcze stosunkowo niewiele.
Z drugiej strony lekarz chyba ma prawo (a może i obowiązek?) przestrzec pacjentkę przed konsekwencjami otyłości. W jaki sposób powinien to zrobić?
Lekarz ma obowiązek przeprowadzić kompleksowe badanie i postawić diagnozę, popartą rozmową o tym, z czego wynikają zgłaszane problemy pacjenta. Wytłumaczyć w zrozumiały sposób mechanizmy doprowadzające do rozwoju choroby i wynikające z tego stanu konsekwencje. Bardzo często jednak, ze względu na powszechną opinię na temat otyłości i wstyd, pacjenci nie rozmawiają z lekarzem o trudnościach wynikających z nadmiernej masy ciała. Zgłaszają się na konsultację z powodu powikłań otyłości, wtedy dostają receptę na wyrównanie cukrów, obniżenie ciśnienia... Nikt nie rozmawia z pacjentem o tym, że choroby, na które cierpi, to właśnie konsekwencje nieleczonej otyłości i od tego powinien się zacząć proces leczenia. Na szczęście to obecnie się zmienia.
Czy stygmatyzacja zdarza się też w rodzinach? Czy rodzice mają prawo wytykać dziecku otyłość, straszyć np. dorastającą córkę, że jak będzie gruba, to nie znajdzie męża itp. – a wszystko to „dla dobra” dziecka? Jak powinna wyglądać pomoc rodzicielska dla otyłego dziecka?
Wytykanie, straszenie i negatywne komunikaty są formą przemocy i niestety, niezależnie od intencji mówiącego wpływają na obniżenie poczucia własnej wartości, przecenianie roli wagi i sylwetki, co prowadzi do zaburzeń odżywiania i otyłości. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest przeanalizowanie zachowań żywieniowych i przyzwyczajeń całej rodziny, ponieważ dzieci uczą się przez przykład, nie przez wykład. Stworzenie zdrowego środowiska żywieniowego będzie wspierało rozwój zachowań żywieniowych oraz budowało poczucie wartości dziecka.
Kiedy osoby chore na otyłość powinny szukać pomocy psychologa? Jak ta pomoc zwykle wygląda – czy potrzebna jest długa terapia?
Ze względu na złożoność problemu oraz na negatywne konsekwencje, których doświadczają chorzy, psycholog odgrywa kluczową rolę w leczeniu otyłości. Rodzaj i zakres oddziaływań psychologicznych jest uzależniony od problemów zgłaszanych przez chorego. Czasami wystarczy kilka spotkań obejmujących psychoedukację i udzielenie wsparcia psychologicznego, a czasami rekomendowana jest psychoterapia. Praca z psychologiem ma na celu kompleksową, skuteczną i bezpieczną pomoc choremu, by leczenie otyłości było jak najbardziej efektywne, a jakość życia chorego – jak najwyższa.
Artykuł powstał we współpracy z Novo Nordisk będącym mecenasem kampanii edukacyjnej Porozmawiajmy szczerze o otyłościDalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.