Lekarze i specjaliście ds. żywienia od dawna apelują, by dokładnie czytać etykiety, wybierając produkty z jak najkrótszym i najbardziej „zrozumiałym” składem. Warto jednak wiedzieć, że nie wszystkie „E” są szkodliwe i sztuczne. O czym dokładnie mowa?
Zdrowe odżywianie zaczyna się już na etapie zakupów. Kiedy już odrzucimy słodycze i produkty przetworzone, zadanie wcale nie staje się łatwiejsze. Wystarczy wziąć do ręki pierwszy lepszy produkt ze sklepowej półki, który wydaje nam się zdrowy i bezpieczny, by złapać się za głowę. Lista składników potrafi być czasem naprawdę długa, a na niej... całe mnóstwo „E”.
Litera „E” na etykiecie produktu spożywczego i towarzyszący jej numer kojarzą się głównie z niezdrowymi konserwantami. Pod tym symbolem mogą się jednak kryć także nieszkodliwe związki, jak np. naturalne barwniki lub przeciwutleniacze. Oto kilka przykładów:
-
E 100 (kurkumina) – naturalny żółty barwnik,
-
E 101 (ryboflawina) – naturalny barwnik, który zawiera witaminę B2,
-
E 160a (karotenoidy i beta-karoten) – czyli naturalny składnik marchewki,
-
E 160c (kapsantyna i kapsorubina) – to pomarańczowo-czerwony barwnik z papryki,
-
E 160d (likopen) – zawarty w pomidorach,
- E 300 (kwas askorbinowy), czyli witamina C.
Wiedza w pigułce. Co musisz wiedzieć o „E” na etykietach?
Czytaj też:
Etykieta - jak czytać ?
Źródło: X-news / Zdrowie Wprost