Świąteczne przejedzenie to znany problem, który dotyka wiele osób podczas Bożego Narodzenia i innych świąt. Obfitość pysznych potraw, słodkich deserów i tradycyjnych smakołyków sprawia, że trudno oprzeć się kolejnej dokładce. Najczęściej objawia się to uczuciem ciężkości, wzdęciami, sennością i ogólnym dyskomfortem trawiennym. Przyczyną jest nadmierne spożycie tłustych, słodkich i wysokokalorycznych dań, które wymagają więcej czasu na strawienie. Aby uniknąć przejedzenia, warto jeść mniejsze porcje, robić przerwy między posiłkami oraz dbać o aktywność fizyczną, na przykład wybierając się na spacer. Jeśli jednak do przejedzenia dojdzie, pomocne mogą być różnego rodzaju napary.
Jaki napar wypić na przejedzenie?
Szałwia to zioło o wielu prozdrowotnych właściwościach, które doskonale sprawdza się jako napar łagodzący dolegliwości związane z przejedzeniem. Jej liście zawierają substancje wspomagające trawienie, redukujące wzdęcia i poprawiające pracę żołądka. Napar z szałwii działa rozkurczowo, co pomaga złagodzić uczucie ciężkości po obfitym posiłku. Dodatkowo pobudza produkcję soków trawiennych oraz żółci, co również jest ważne, gdy czujemy, że nasz brzuch jest „jak balon”.
Jakie jeszcze zioła pomogą na przejedzenie?
Na uczucie ciężkości spowodowane przejedzeniem może pomóc także mięta pieprzowa, która redukuje uczucie ciężkości i pobudza wydzielanie soków trawiennych. Równie skuteczny jest rumianek, znany ze swoich właściwości przeciwzapalnych i rozkurczowych – wypicie naparu z tej rośliny również przyniesie ulgę w przypadku wzdęć. Nie można też zapomnieć o koprze włoskim i kminku, które przeciwdziałają gromadzeniu się gazów w jelitach. W takiej sytuacji warto sięgnąć również po kwiat lipy i siemię lniane, ponieważ te zioła pomagają przy zgadze i łagodzą podrażniony żołądek. Zobaczcie, jakie jeszcze napary pić po przejedzeniu, by złagodzić nieprzyjemne objawy.
Czytaj też:
Chcesz schudnąć? Znany dietetyk poleca produkt, którego nigdy byś nie podejrzewałCzytaj też:
Efekt przeczyszczający po wypiciu kawy to częsty problem. Ekspert wyjaśnia, czy jest się czym martwić