Siemię lniane zawiera mnóstwo cennych makro- i mikroelementów. Jest źródłem kwasów tłuszczowych omega-3, potasu, wapnia, fosforu i błonnika. Wszystkie te związki wspierają prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Ale jak ta teoria przekłada się na praktykę? Sprawdziłam, a jak przekonuje doktor dietetyki Paulina Ihnatowicz, na włączenie nasion lnu do codziennej diety nigdy nie jest za późno. Warto to zrobić na każdym etapie życia. Sprawdź dlaczego.
Co daje picie siemienia lnianego?
Picie siemienia lnianego przynosi wiele różnych korzyści, ale nie dzieje się to od razu. Na efekty trzeba poczekać. Ja swoją „kurację” rozpoczęłam około 10 tygodni temu, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć. Zmiany, jakie zauważyłam w swoim organizmie i codziennym funkcjonowaniu są nie do przecenienia. Po pierwsze, straciłam parę nadprogramowych kilogramów i pozbyłam się problemu zaparć. Poprawiło się moje trawienie i wreszcie przestałam podjadać między posiłkami. Nie miałam ochoty na przekąski, bo nie czułam głodu. Kisiel z siemienia syci na długo. Wszystko za sprawą wspomnianego już wcześniej błonnika, który wiąże wodę w żołądku i zwiększa swoją objętość, dzięki czemu hamuje nadmierne łaknienie. Dodatkowo reguluje rytm wypróżnień.
Fakt, że udało mi się zapanować nad napadami głodu i apetytem na słodycze ma prawdopodobnie związek z jeszcze jedną niewątpliwą zaletą nasion lnu – stabilizowaniem stężenia glukozy we krwi oraz zwiększeniem wrażliwości tkanek na insulinę. Przeprowadzone badania dowodzą, że wahania poziomu cukru w organizmie sprzyjają przyjmowaniu dużej liczby kalorii. To z kolei znacznie zwiększa ryzyko przybierania na wadze i wystąpienia różnych schorzeń, takich jak na przykład miażdżyca, zakrzepica, nadciśnienie tętnicze, udar mózgu czy zawał serca.
Picie siemienia lnianego wpłynęło też pozytywnie na kondycję mojej skóry. Niedoskonałości stały się mniej widoczne. Cera jest bardziej nawilżona i odporna na podrażnienia. To pewnie zasługa antyoksydantów. Nasiona lnu mają ich całkiem sporo. Te związki zwalczają nadmiar wolnych rodników, a w rezultacie zapobiegają powstawaniu stresu oksydacyjnego. W dodatku chronią komórki przed uszkodzeniem i łagodzą stany zapalne tkanek.
Regularne spożywanie siemienia lnianego pozwala też obniżyć poziom „złego cholesterolu” w organizmie. Znajdujące się w nim związki wspierają również równowagę hormonalną, zwłaszcza w okresie menopauzy. Wykazują działanie podobne do estrogenów. Dlatego – jak podkreśla dr Paulina Ihnatowicz w jednym ze swoich materiałów – bywa ono nazywane „fitohormonalnym wsparciem prosto z natury”. Poza tym wspomaga pracę układu nerwowego.
Jak pić siemię lniane?
Ekspertka radzi, by bezpośrednio przed spożyciem zmielić siemię lniane, na przykład w młynku do kawy. Nie warto robić tego „na zapas”, gdyż kwasy omega-3 zawarte w nasionach, są bardzo wrażliwe na działanie czynników zewnętrznych. Pod wpływem światła słonecznego, tlenu i wysokiej temperatury szybko tracą swoje cenne właściwości.
Najlepiej zalać dwie łyżki siemienia lnianego gorącą wodą i zaparzać całość pod przykryciem przez około 15-30 minut. Dzięki temu ziarenka napęcznieją, a napar zgęstnieje. Doktor Paulina Ihnatowicz radzi, by taką miksturę wypijać na czczo lub przed posiłkiem. Trzeba przy tym pamiętać o odpowiednim nawodnieniu organizmu i przyjmowaniu około 2 litrów płynów dziennie. Nie należy przekraczać dawki 30 gramów nasion w ciągu doby.
Kto powinien uważać na siemię lniane?
Spożywanie siemienia lnianego nie jest zalecane kobietom w ciąży i karmiącym piersią. Nie należy go również podawać małym dzieciom. Co więcej, powinny na niego uważać osoby z przewlekłymi chorobami układu pokarmowego, a także schorzeniami hormonozależnymi. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, przed włączeniem nasion do diety, skonsultuj się z lekarzem.
Czytaj też:
Dodaj to do kefiru, a twój metabolizm ruszy z kopyta. Dietetyk zachwala ten domowy sposóbCzytaj też:
Unikasz tłuszczu, żeby schudnąć? Ekspertka ostrzega: możesz sobie zaszkodzić