Ryby są uznawane za ważny element zdrowej, dobrze zbilansowanej diety. Dostarczają organizmowi cennych wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, które poprawiają pracę układu nerwowego. Wzmacniają koncentrację i usprawniając funkcjonowanie poznawcze. Odgrywają istotną rolę w zapobieganiu demencji oraz różnym zaburzeniom neurologicznym. Wpływają też pozytywnie na stan kości oraz układ sercowo-naczyniowy. Poza tym obniżają ciśnienie tętnicze krwi i zwiększają poziom „dobrego cholesterolu”.
Warto jednak podkreślić, że ryba rybie nierówna. Spora część z produktów dostępnych na współczesnym rynku nie działa zbyt dobrze na organizm. Co więcej, ich spożycie stwarza zagrożenie dla zdrowia, zwłaszcza dla pewnych grup osób. Wspomina o tym w jednym ze swoich wpisów na blogu ekspertka Aleksandra Pichur. Specjalistka jest dietetykiem klinicznym i psychodietetykiem. Na co dzień nie tylko dzieli się wiedzą na temat zdrowego odżywiania, ale też wykorzystuje ją w praktyce. Niesie pomoc pacjentom z problemem nadwagi, otyłości, cukrzycy oraz osobom z chorobami tarczycy i jelit.
Dietetyk wskazuje najgorsze ryby. Omijaj je szerokim łukiem
W trakcie całego cyklu życia ryby kumulują różnego rodzaju zanieczyszczenia pobierane wraz z pokarmem. Te substancje zagrażają zdrowiu człowieka i są zaliczane do czynników, które mogą zwiększać ryzyko rozwoju nowotworów. Chodzi między innymi o metale ciężkie (kadm, ołów itp.), dioksyny oraz polichlorowane bifenyle. Skąd jednak wiadomo, w których rybach jest najwięcej toksycznych związków?
Na obecność zanieczyszczeń w danej rybie ma wpływ przede wszystkim stan wód, w jakich pływa oraz jej wielkość i wiek. Duże ryby drapieżne żyją przez wiele lat, zjadając w tym czasie mniejsze osobniki. Mają przez to więcej czasu i miejsca na skumulowanie konkretnych ilości zanieczyszczeń w swoich organizmach. Do tych gatunków zalicza się miecznik, rekin, tuńczyk, szczupak i węgorz – wskazuje Aleksandra Pichur.
Duże ilości zanieczyszczeń kumulują w sobie również ryby pochodzące z Morza Bałtyckiego. Dzieje się tak, dlatego że jest ono dość płytkie. Obieg wód przebiega dość wolno i w niewielkim zakresie. W związku z tym zanieczyszczenia docierające do Bałtyku pozostają w nim przez bardzo długi czas, stwarzając zagrożenie dla jego mieszkańców, a pośrednio również ludzi. W Morzu wykryto obecność metali ciężkich oraz różnych niebezpiecznych chemikaliów. Co więcej, ich poziom niepokojąco wzrasta.
Najwyższe ilości niepożądanych substancji obserwuje się w łososiu. Również śledź bałtycki może być źródłem zanieczyszczeń, jednak jest mniejszą rybą, stąd niższe ryzyko ich wystąpienia. Dobra wiadomość jest taka, że łosoś bałtycki nie jest powszechnie dostępny w sprzedaży, większość stanowią łososie atlantyckie – zauważa ekspertka.
Na „czarnej liście” stworzonej przez dietetyczkę znajdują się również ryby, które w Polsce cieszą się dużą popularnością. Chodzi o pangę i tilapię. Zawierają one sporo przywołanych wcześniej zanieczyszczeń. Zazwyczaj pochodzą bowiem z hodowli azjatyckich, gdzie panują niezbyt dobre warunki. Występuje duże zagęszczenie ryb na małej powierzchni. Brakuje też świeżej wody.
Ryby ze sklepu – czy to dobry wybór?
W sklepach i supermarketach można znaleźć głównie ryby mrożone pokryte grubą warstwą lodu i glazury. Oferta obejmuje również produkty wędzone i solone. Nie brakuje też przetworzonych ryb w formie paluszków lub kotlecików. Czy tego typu produkty warto wkładać do zakupowego koszyka? Niekoniecznie. Zawierają one bowiem zwykle dodatek soli i innych niepotrzebnych substancji, których nadmiar wywiera negatywny wpływ na zdrowie. Aleksandra Pichur radzi, by ograniczyć ich spożycie do maksymalnie 100 gramów tygodniowo.
Ryby – jeść czy nie jeść?
Spożycie ryb niesie za sobą pewne zagrożenia, ale niesie też za sobą sporo korzyści. Dlatego nie należy z nich całkowicie rezygnować. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by sięgać po nie raz lub dwa razy w tygodniu. Jak zauważa Aleksandra Pichur zanieczyszczenia obecne w rybach mogą okazać się szczególnie niebezpieczne dla przyszłych mam, kobiet karmiących piersią oraz małych dzieci. Te grupy nie powinny spożywać takich gatunków ryb jak na przykład: miecznik, makrela królewska, tuńczyk, węgorz, płytecznik, wędzony łosoś i śledź bałtycki, szprotki wędzone, szczupak, panga, tilapia i gardłosz atlantycki.
Ryby dopuszczalne w ograniczonych ilościach (1 porcja tygodniowo) to karp, halibut, marlin, okoń, żabnica, makrela hiszpańska i śledź – przypomina ekspertka.
Do bezpiecznych gatunków ryb zalicza się natomiast łososia norweskiego, szprota, sardynki, suma, pstrąga hodowlanego, flądrę, dorsza, morszczuka oraz makrelę atlantycką.
Czytaj też:
Jaka jest najlepsza pora na obiad? Możesz się mocno zdziwić. Ekspert obalił popularny mitCzytaj też:
Prosty patent biotechnologa, by warzywa w lodówce nie pleśniały. Wystarcza popularny produkt spożywczy